Czy macierzyństwo warte jest przeżycia - zdjęcie postu

Czy macierzyństwo warte jest przeżycia?

Coraz częściej można usłyszeć głosy, że dla kobiety, w najlepszym razie, jest to przerwa w karierze czy nawet w życiorysie. Bywają jednak, i takie opinie, które sugerują koniec wszystkiego co w życiu pociągające i dające radość.

Zauważyłam prawidłowość, że najczęściej w sposób negatywny lub lękliwy o macierzyństwie wypowiadają się kobiety, które same z różnych przyczyn wybrały dla siebie inną życiową drogę. Oczywiście nie zamierzam tutaj wartościować żadnych decyzji. Każda z nas powinna sama wybrać czy chce być mamą czy też nie. Mam jednak wrażenie, że wokół tematu macierzyństwa i rodzicielstwa w ogóle, narosło tak wiele stereotypów, że nic dziwnego gdy taka decyzja wydaje się przerażająca, tym bardziej gdy ktoś sam ma przykre wspomnienia w tym temacie.

Jesteście ciekawi co na ten temat mają do powiedzenia same zainteresowane? Poprosiłam kilka mam ze swojego środowiska o przedstawienie w paru słowach czym macierzyństwo jest dla nich. Wypowiedzi zilustrowałam zdjęciami, na których chciałam pokazać piękno ich relacji ze swoimi dziećmi. W ten właśnie sposób powstał projekt #macierzyństwowartejestprzeżycia. Znajdziecie go poniżej:

#MACIERZYŃSTWOWARTEJESTPRZEŻYCIA

Hanna:

„Macierzyństwo jest dla mnie powołaniem. Kroczeniem przez życie z najukochańszymi istotami, które powierzył mi sam Bóg. Realizacją najskrytszych marzeń, które się spełniają przez całe życie. Odpowiedzialnością, lekcją pokory i ogromnej cierpliwości.
W macierzyństwie najważniejsza jest dla mnie jednak MIŁOŚĆ, którą obdarowuję, dostaję i której uczę się każdego dnia na nowo.
MACIERZYŃSTWO=MIŁOŚĆ 

Agnieszka:

„Czym jest dla mnie macierzyństwo?

Spełnieniem mojego wielkiego marzenia i szczęściem, które trudno wyrazić słowami. Uśmiech mojego Synka, jego „mamamamama”, czy przywiązanie, jakie mi na różne sposoby okazuje, są czymś, co traktuję jako najpiękniejszy, bezcenny dar.

Zachwyca mnie, jak z centymetrowego Okruszka, którego po raz pierwszy zobaczyłam na USG, wyrósł taki duży chłopczyk, który się zmienia każdego dnia (czego na bieżąco może aż tak nie dostrzegam, ale widzę na zdjęciach), rozwija się, uczy nowych rzeczy.

Jednocześnie bycie mamą jest wyzwaniem, walką ze zmęczeniem i egoizmem. Józek jako noworodek, niemowlę czy teraz – małe dziecko, niemal całkowicie zawładnął moim czasem, ciałem, a nawet myślami . Jest to piękne doświadczenie, ale i – nie ma co ukrywać – trudne i wymagające.

Wzrusza mnie obserwowanie różnych cech wyglądu czy charakteru, które Józeczek odziedziczył po Mężu i po mnie, ale jednocześnie towarzyszy mi refleksja, że nie jest to hybryda nas dwojga, ale zupełnie nowy, osobny Byt. Nie mogę go „zaprogramować” wg własnego projektu.

Czuje, że moim zadaniem jako mamy jest mu towarzyszyć, pomagać mu poznawać siebie, rozwijać się na wszelkich płaszczyznach i stawać się dobrym człowiekiem.

Dziękuję Bogu, że zaprosił Krzysia i mnie do współuczestnictwa w dziele stworzenia Nowego Życia . Czas ciąży, porodu i całego dotychczasowego macierzyństwa jest dla mnie doświadczeniem nie tylko czysto fizycznym i emocjonalnym, ale i duchowym.”

Ula:

„Macierzyństwo jest dla mnie skarbem, który każdego dnia odkrywam na nowo.
Miłością, która stoi ponad wszystkim.
Jest to nauka patrzenia na znane rzeczy z zupełnie innej perspektywy.
Macierzyństwo daje mi okazję do głębszego zachwytu nad dziełami bożymi oraz stanowi lek na własny egoizm i perfekcjonizm.

Przede wszystkim jest to jednak radość tak wielka, że ciężko ją wyrazić słowami.”

Marta:

„Macierzyństwo to dla mnie odkrywanie na nowo piękna codzienności. Tego ile radości mieści się w kropli deszczu i jak wiele smaku kryje się w naleśnikach, które robiłam już setki razy w życiu.

Macierzyństwo to dla mnie nauka tego jak cenny jest spokój, cierpliwość, bycie blisko siebie. Zatrzymanie się w biegu, by przypomnieć że świat jest piękny, tylko wtedy, kiedy dam sobie szansę go zobaczyć.

Macierzyństwo to dla mnie cała paleta emocji. To czas i wyrozumiałość jakie dostaję od dziecka, gdy popełnię błąd.
To ukojenie przytulasem, gdy rozpłaczę się przy nim ze stresu lub ze zmęczenia…

Macierzyństwo to dla mnie źródło energii do działania. Bo choć czasem wydaje mi się, że jest inaczej, to tak naprawdę będąc mamą odpoczywam najbardziej. Będąc mamą wiem, że jestem w dobrym miejscu.
Będąc mamą czuję, że robię coś wartościowego. Będąc mamą mogę być w pełni sobą. Będąc mamą mogę poczuć, jak cudnie jest kochać.

Macierzyństwo pozwala mi w pełni doświadczać świata. Odkrywać na nowo siebie i swoją codzienność. I gdyby nie macierzyństwo, nie byłoby prawdziwej, spełnionej mnie.

Macierzyństwo to dla mnie najważniejsza, najpiękniejsza a zarazem najtrudniejsza kariera na świecie.”

Monika:

„Macierzyństwo to dla mnie cudowna historia miłości matki do ukochanych dzieci ,która nigdy się nie skończy.

Macierzyństwo to świadomość, że kochasz kogoś i jesteś za niego odpowiedzialna zanim go jeszcze zobaczysz.

Macierzyństwo to wielka lekcja cierpliwości, ale też pracy nad sobą każdego dnia.

Macierzyństwo to ogromne pokłady radości i szczęścia, ale czasem też chwile zwątpienia i troski.

Macierzyństwo to zwykła codzienność , bez patosu, ale dająca spokój i bezpieczeństwo.

Kiedy mówię o macierzyństwie, myślę też o mojej mamie, która wiele poświęciła dla swoich dzieci i za to jestem jej wdzięczna.”

Aleksandra:

„Moje macierzyństwo to przede wszystkim zmiana priorytetów. Z chwilą przyjścia na świat Faustynki już nie uważam że jeśli kobieta nie realizuje się zawodowo jest nieszczęśliwa. Oczywiście jedno drugiego nie musi wykluczać, ale praca i niezależność finansowa schodzi na drugi plan, bo już nie myśli się przez pryzmat swojej osoby ale przez pryzmat Rodziny.

W macierzyństwie zrozumiałam że dawanie siebie jest o wiele bardziej satysfakcjonujące niż branie. Mimo trudu jestem po prostu szczęśliwa.
Macierzyństwo jest dla mnie darem od Boga i najpiękniejszym powołaniem „

Macierzyństwo moimi oczami:

Postrzegam je jako wielką galerię obrazów: takich radosnych, zabawnych i pełnych szczęścia, jak i tych wypełnionych strachem, bólem oraz cierpieniem. Przeplatają się ze sobą i tworzą wprawiającą w zachwyt wystawę, która obraz po obrazie, prowadzi do celu jakim jest Miłość Najwyższa.

Jakie dzieła można znaleźć w mojej galerii?

  • Kubek gorącej kawy przygotowanej jeszcze przed świtem w towarzystwie mojego syna i stosiku jego książek.
  • Wyprawy do lasu, zachwycanie się traktorami, dmuchawcami, wysokimi drzewami – światem po prostu.
  • Wielogodzinne maratony noszenia na rękach, bo dla maluszka wybitnie potrzebującego bliskości i czułości inne pozycje nie są akceptowalne.
  • Robienie w środku nocy zimnych okładów na rozpalone wysoką gorączką kruche ciałko.
  • Dobijająca samotność po porodzie i pragnienie relacji z innym dorosłym człowiekiem.
  • Wspólne gotowanie: rozsypana wszędzie mąka, klejące się blaty, umorusane ubrania oraz ta duma wymieszana ze szczęściem, że „on siam”.
  • Sprawdzanie po sto razy na godzinę czy śpiący noworodek na pewno oddycha.
  • Oglądanie przez okno śmieciarki w wyznaczone dni o 7:00 rano.
  • Sobotnie spacery we dwójkę do piekarni po świeże bułki na śniadanie.

I mój absolutnie ukochany, ulubiony obraz:

  • Wspólne, całą rodziną wygłupianie się na łóżku: siłowanie, przytulanie, łaskotanie. Śmianie się w głos i zapominanie o całym świecie. Bo i nic ważniejszego dla nas wtedy nie istnieje niż bycie razem.

Nie zastanawiałam się długo jak zwieńczyć całą akcję. Tak naprawdę to właśnie ta Mama była inspiracją i Jej wszystko dedykuję.

Bardzo długo miałam problem z tzw. „duchowością maryjną”. Niekiedy słyszałam, że macierzyństwo zbliża do Maryi, bo Ona jest przecież matką wszystkich ludzi więc doskonale rozumie wszelkie rozterki w tym temacie.

Problem jednak tkwił w tym, że cała jej osoba wydawała mi się cukierkową, oderwaną od rzeczywistości, polukrowaną do granic możliwości wszelakiej, jakby „porcelanową lalką” – wystrojona, ale de facto niewiele wnosząca.

Cała ludowa otoczka wokół Maryi i Jej zakrzywiony obraz, który był mi serwowany przez wiele lat czy to w Kościele, czy w kulturze, sprawiły, że nie wydawała mi się w najmniejszym stopniu atrakcyjna.

Co się więc zmieniło?

Nastał etap, w którym stwierdziłam, że coś mi nie gra z tym wizerunkiem i wzbudziło się we mnie ogromne pragnienie by poznać jaka Maryja jest naprawdę.

I tak rozpoczęła się moja fascynacja, bo nagle się okazało, że wcale nie była jedynie „cichą i pokorną służebnicą” jak zwykło się o Niej mówić, ale silną kobietą z krwi i kości.

Zachowywała zimną krew w trudnych i zaskakujących sytuacjach, potrafiła myśleć zdroworozsądkowo, a jednocześnie totalnie zaufać Bogu wbrew wszelkiemu rozsądkowi. W kobiecym ciele mieściła się świętość tak potężna, że potrafiła na równi rozmawiać z archaniołem, przed którym prorocy padali na twarz z przerażenia.

Jej macierzyństwo było wyzwaniem, które podjęła wbrew wszelkiemu ryzyku, a groziło Jej przecież ukamienowanie.

Stała się dla mnie inspiracją nie tylko w kwestii macierzyństwa, ale i kobiecości, która wiąże się z siłą i odwagą. Jednak jest to oddzielny temat i, kto wie, może i o tym kiedyś powstanie podobny projekt…

Daniel przed figurą Matki Boskiej